Dariusz Paterkand. teolog. nauk

(Poznań, Polska)

 

GRANICE LUDZKIEGO POZNANIA OTACZAJĄCEJ GO RZECZYWISTOŚCI

 

Äàðèóø Ïàòåð. Ãðàíèöû ÷åëîâå÷åñêîãî ïîçíàíèÿ îêðóæàþùåé íàñ ðåàëüíîñòè. Àâòîð ïîêàçûâàåò, ÷òî íà÷àëà åâðîïåéñêîé íàóêè è êóëüòóðû èñõîäÿò èç ïðèíöèïîâ ðåàëèñòè÷åñêîãî ïîçíàíèÿ, êîòîðîå îáîçíà÷èëîñü â ïåðâûõ âîïðîñàõ î òîì, ÷òî åñòü ïîçíàíèå, ÷òî åñòü ÷åëîâåê, êàêîâû ïðè÷èíû âîçíèêíîâåíèÿ ìèðà è ÷åëîâåêà, êàêîâî èõ ïðåäíàçíà÷åíèå. Âîïðîñû ýòè îïðåäåëèëè è ñóòü ôèëîñîôñêîãî ïîçíàíèÿ. Àâòîð ïðîâîäèò ïðèíöèïèàëüíîå ðàçãðàíè÷åíèå ñóùíîñòè ïîçíàíèÿ ñ ïîçèöèé ôèëîñîôèè è çäðàâîãî ñìûñëà. Îäíèì èç âàæíûõ ïðèíöèïîâ òàêîâîãî åñòü ôàêò ñóùåñòâîâàíèÿ âåùåé, ÷òî îáû÷íî ïðèíèìàåòñÿ çà ñóùåñòâîâàíèå íåêîåé ðåàëüíîñòè.

Êëþ÷åâûå ñëîâà: ïîçíàíèå, ñèñòåìà ôèëîñîôèè, çäðàâûé ñìûñë, èñòèíà, öåëîñòíîñòü, ïðåäñòàâëåíèå.

 

Dariush Pater. Scopes of human cognition of circumferential us reality. An author shows that beginnings of European science and culture will proceed from principles of realistic cognition, which was designated in the first questions about that is cognition, that is man, reasons of origin of the world and man are which, their destiny is which. These questions defined essence of philosophical cognition. An author conducts of principle differentiating of essence of cognition from positions of philosophy and good sense. One of important principles such there is a fact of existence of things, that usually sets to existence of certain reality.

Keywords: cognition, system of philosophy, good sense, truth, integrity, imagine.

 

Początki europejskiej kultury i nauki wypływają z realistycznego poznania, które wyraziło się w pierwszych filozoficznych pytaniach: Czym jest poznawany świat? Kim jest człowiek? Jakie są przyczyny zaistnienia świata i człowieka? Jakie jest ich przeznaczenie? słowem, co jest powodem, że coś, co poznajemy, jest takie właśnie, jakie się przedstawia naszemu poznaniu? Pytania te i udzielane na nie odpowiedzi zrodziły filozofię jako naukę zmierzającą do sapiencjalnego rozumienia rzeczywistości. Zmierzanie do mądrościowego poznania wymuszało samo życie, które nie jest możliwe bez rozeznania tego, czy otaczające nas osoby i rzeczy są realne, czy tylko wyimaginowane, czy są różne od siebie i w różny sposób działające. Takie rozeznanie dokonuje się w zdroworozsądkowym poznaniu, które, ciągle obecne w dziejach człowieka, zapewniło mu przetrwanie i rozwój warunków życia.

Dla zwykłego ludzkiego poznania sprawą istotną jest to, że przedmioty (rośliny, zwierzęta, drugi człowiek) rzeczywiście istnieją, że są mnogie i odrębne, że są rozpoznawalne, a to rozpoznanie można przekazać w języku zintegrowanym, czyli nie rozdzielonym sztucznie na sferę syntaktyczną, semantyczną oraz pragmatyczną. Poznanie faktu istnienia bytów, ich pluralizmu i odrębności oraz komunikowanie się za pomocą języka, warunkuje rozumność ludzkiego zachowania się w świecie. Szczególnie doniosła jest kwestia spontanicznego poznania istnienia bytów. Fakt ten ukazuje bowiem transcendencję człowieka w poznawaniu wielu bytów jako (analogicznie) jednej rzeczywistości. To nie przez ogląd rozsypanych form bytowania jawi się świat jako jeden, lecz przez poznanie faktu istnienia różnorodnych bytów otaczającego nas świata.

Zdroworozsądkowy typ poznania jest podstawą nie tylko rozumnego zachowania się człowieka, lecz także podstawą filozofii oraz różnych nauk, które swe powstanie i rozwój wywodzą z nurtu filozoficznego osadzonego na zdroworozsądkowym poznaniu. Poznanie to trzeba oczyszczać z błędnych ujęć, doprecyzowywać i uzasadniać w sposób sprawdzalny, co już jest dziełem mądrościowego rozeznania, czyli filozofią. Powstanie i rozwój filozofii w starożytności greckiej były osadzone na poznawczym realizmie przyporządkowanym poznaniu realnego świata ludzi i rzeczy. Arystoteles był tym filozofem, który najwyraźniej realizował typ realistycznego, racjonalnego poznania, tworząc w dużej mierze wzorzec filozoficznego poznania i wyjaśniania. Dalsze dzieje filozofii ujawniły doniosłość tego wzorca, a zarazem różnorakie upadki spowodowane nieliczeniem się z realnie istniejącą rzeczywistością.

Rodzi się uzasadnione pytanie o to, jakie czynniki decydują o realizmie filozoficznego poznania wyjaśniającego rzeczywistość. Czynniki te występują w korelatach poznania: w obszarze przedmiotu filozoficznego poznania; w poznającym podmiocie; w specyfice (metodzie) filozoficznych wyjaśnień. W obszarze przedmiotu filozoficznego poznania realizm wyjaśnień gwarantują następujące czynniki: fakt istnienia rzeczy, fakt wielości rzeczy, fakt analogicznej jedności rzeczywistości. Podstawowy jest fakt istnienia rzeczy, co zwykło się nazywać istnieniem rzeczywistości. To właśnie istniejąca rzeczywistość, atakując ostrzem swego istnienia ludzkie władze poznawcze, wyzwala w człowieku poznanie, jest pierwszym uniwersum poznawczym. Nie występuje tu żadne a priori świadomości – to świadomość budzi się i organizuje w procesie spontanicznego poznania rzeczywistości. Bez istnienia realnego świata nie zaistniałoby ludzkie poznanie.

Ïîäïèñü:  

 

Drugim czynnikiem gwarantującym realizm ludzkiego poznania jest dostrzegana wielość rzeczy, czyli tzw. pluralizm bytowy. Widząc istniejące byty, zauważamy zarazem, że są one różne (jedna rzecz nie jest inną) – dostrzegamy wielość istniejących bytów. Istniejące byty realne postrzegamy w ludzkim spontanicznym poznaniu; poznanie to może się rozwinąć w pogłębione, metodycznie uzasadnione i intersubiektywnie sprawdzalne poznanie filozoficzne. Stąd przyjmowano różne „punkty wyjścia” poznania – jednak zarówno kartezjańskie cogito, jak też kantowskie krytyczne dane naoczności poznawczej stanowią sztuczne twory, będące następstwem subiektywnego aprioryzmu.

 

Trzecim czynnikiem gwarantującym realizm poznania jest względna jedność (analogiczna jedność) rzeczywistości, oparta na proporcjonalnie jednym istnieniu różnych bytów. Byty te są dane jako realne przedmioty poznania. Owa względna jedność rzeczywistości, związana faktem istnienia bytów, zawsze była akceptowana jako rzeczywistość „tego świata” i wyjaśniana na różne sposoby: mitologicznie (jako kosmogeneza symbolizowana imionami bogów) lub jako emanacja z jakiegoś pierwotnego praźródła albo jako wspólna wszystkiemu „forma” – natura bytu. Konstytuowana przez wewnętrzną niesprzeczność. Względna jedność rzeczywistości różnorodnych bytów opiera się na – w każdym bytowym wypadku różnym (jak różny jest sam byt) – istnieniu, przyporządkowanym do treści różnego konkretu. Analogiczną jedność rzeczywistości, opartej na istnieniu, wyjaśnia filozofia koniecznością pochodności każdego istniejącego bytu od aktu czystego istnienia jako rzeczywistości pierwszej, stwórczej. Jedność jednoznaczna bytowej natury jest jedynie efektem uprzedmiotowienia sposobu abstrakcyjnego ujęcia poznawczego.

Czynnikiem gwarantującym realizm filozoficznego poznania jest także podmiot poznania, czyli poznający człowiek, uwikłany w różnego typu aprioryzmy, mity i przesądy utrudniające obiektywne rozumienie faktu poznania. Znamienna jest wypowiedź Tomasza z Akwinu, dotycząca poznającego człowieka: „Experitur enim unusquisque seipsum esse qui intelligit […]; ipse idem homo est, qui percipit se et intelligere et sentire”.[1] Doświadczenie siebie jako jednego, tożsamego podmiotu czynności duchowych, intelektualno-poznawczych oraz zmysłowo-materialnych jest zasadnicze dla ludzkiego życia i psychicznej normalności ludzkiej osoby. Mogę wątpić o wszystkim, lecz nie o własnym istnieniu. Nie dowodzę własnego istnienia, lecz je poznawczo rejestruję (doświadczam, że istnieję) – stwierdzam; to stwierdzenie staje się podstawowym faktem poznawczym o sobie. Doświadczenie tożsamości istnienia siebie jako podmiotu działania jest podstawą różnorodnych aktów życiowych człowieka oraz podstawą poznania natury (osobowej) człowieka. Doświadczam przecież, że czynności, które wyłaniają się ze mnie jako podmiotu, świadczą o tożsamości tegoż podmiotu, tj. o mnie samym jako działającym. To ja jestem „obecny” w moich czynnościach i jestem za nie odpowiedzialny. Doświadczam zarazem, że nie wyczerpuję się cały w moich czynnościach, lecz nad nimi góruję; doświadczam zarówno immanencji siebie w moich czynnościach duchowych i zmysłowych, jak i transcendencji własnego „ja” jako podmiotu moich czynności.

Na otaczającą rzeczywistość trzeba być otwartym intelektualnie-poznawczo i wolitywnie-pożądawczo nawet po osiągnięciu psychicznej dojrzałości (ujawniającej się w samoposiadaniu, samopanowaniu i samostanowieniu), gdy poprzez zaktualizowane poznanie intelektualne człowiek wie, że panuje nad sobą w aktach wolności i przez to władny jest podjąć decyzję o sobie samym – stanowić o sobie. Jest to możliwe dzięki uczestnictwu w życiu społecznym, które stanowi właściwą dla człowieka niszę życia kulturowego, ludzkiego. Mając przed-znakowy kontakt z istniejącą rzeczą, człowiek jest władny zinterioryzować poznawane rzeczy przez utworzenie sobie ich znaków, zorganizowane i celowe posługiwanie się nimi w kontakcie z innymi. Język zaistniał dzięki społecznemu charakterowi ludzkiej natury, która aktualizuje się do coraz doskonalszego osobowego działania.

Ïîäïèñü:  

 

W takim kontekście ujawnia się kolejna cecha ludzkiej, osobowej natury – którą jest otwartość na rzeczywistość i możliwość recepcji (interioryzacji) tej rzeczywistości. Człowiek nie stwarza istniejącej rzeczywistości, lecz ją poznawczo – poprzez utworzone znaki – interioryzuje. Istniejąca rzeczywistość „atakuje” władze poznawcze człowieka; „chwyta” poznający intelekt i zmusza go do dostrojenia się do rzeczywistości. Rozum ludzki w swej otwartości na rzeczywistość jest kierowany istniejąca treścią rzeczywistości. Nie wytwarza on rzeczywistości, nie nadaje jej sensu i nie czyni jej „racjonalną” (jak mniemał Kant), lecz jest podporządkowany ujmowanej treści, jest „kierowany” (ratio recta) przez poznawaną rzeczywistość, którą przyswaja za pomocą znaków przez siebie tworzonych.

 

Pierwotny kontakt poznawczy człowieka z rzeczą jest spontaniczny. Spontaniczność poznania jest tu czymś naturalnym. Najpierw bowiem trzeba się z rzeczywistością poznawczo zetknąć. Nie można tego dokonać wyłącznie przez akty refleksji; tu suponują naturalny bieg spontanicznego poznania, rejestrowanego wiernie w tzw. refleksji towarzyszącej, która jest zdolna ujmować i zarejestrować w tym procesie poznania (dotyczącego przedmiotu poznania, sposobu poznania lub samego podmiotu) o wiele więcej, aniżeli jest to spontanicznie postrzegane; refleksja towarzysząca, odczytywana w pełnej refleksji aktowej, może ujawnić więcej, niż było spontanicznie spostrzeżone. Nie ma jednak żadnego innego źródła informacji poznawczej poza poznaniem spontanicznym samej rzeczy i rejestracją towarzyszącą temu procesowi poznania.

Rzeczywistością zwykliśmy nazywać to, co nas otacza, świat, w którym żyjemy. To powszechnie występujące ujęcie rzeczywistości odbieranej literalnie na płaszczyźnie konceptualnej nie dotyka istoty zagadnienia. Przekonanie jakoby istniała tylko jedna niezmienna rzeczywistość jest z założenia błędne. To, w jaki sposób percypujemy otaczający świat, jak go odbieramy, zależne jest od nas samych; stanowi wyraz doświadczenia jednostkowego, wysoce subiektywnego. Trywialnym wydaje się stwierdzenie, że nie sposób mówić o rzeczywistości jako takiej. To zawsze jest „czyjaś” rzeczywistość. Wizja świata wykreowana przez Eskimosów różni się od wizji rzeczywistości, którą przechowują w swoich umysłach, a następnie projektują Indianie Hopi czy taoiści. „Nasza percepcja rzeczywistości i obraz świata zależą od struktury języka, w którego ramach dokonujemy tej percepcji i tworzymy ów obraz świata. Myślenie bowiem jest zawsze werbalne i staje się rzeczywistością na gruncie i za pomocą określonego języka.”[2] Mówiąc o rzeczywistości, tworzymy ją, dokonujemy rekonstrukcji systemu kategorii, jakie obowiązują w danej kulturze. Nie opisujemy świata, który jest. Mówimy o świecie, który nam się jawi. Roztaczamy wizje rzeczywistości tkwiące w naszych umysłach. Nie ma jednej niepodzielnej rzeczywistości, istnieje tylko jej konstrukt – coś, co określilibyśmy mianem kategorii rzeczywistości.

Już sama potrzeba, aby dążyć do wyjaśnień, świadczy o zasadniczej wątpliwości, która jest wbudowana w ludzką psychikę. Doskwiera nam pierwotna, wiecznie domagająca się zadośćuczynienia, niepewność. Oszukujemy ją cały czas pseudo-wyjaśnieniami i karmimy zakłamaniem. Rzadko myślimy o tym, co tak naprawdę kryje się pod cienką warstwą beztroskich uproszczeń, z którymi jest nam na co dzień tak wygodnie. Gdzie mieści się nasz świat, gdzie jest nasze „tutaj”? Jaki jest szerszy, nieznany nam kontekst tego, co nas otacza? Możemy uznać za pewnik, że rzeczywistość rozpościera się znacznie dalej, niż sięga nasza wiedza. Ta część rzeczywistości, która jest dostępna naszemu poznaniu, ma taką, nie inną, wymowę ze względu na fakt, że jest osadzona w rzeczywistości szerszej, warunkującej ją i determinującej jej charakter.

Jednak nie zadajemy sobie trudu, aby przemyśleć jak wielce rozbieżne może w ostateczności okazać się znaczenie różnych naszych dążeń, wysiłków czy osiągnięć w świetle tych nieznanych, a przecież jakże realnych i brzemiennych w potencjalnie nieobliczalne konsekwencje, czynników. Wniosek z tego taki: ostateczna prawda, którą jesteśmy w stanie pojąć, jest taka, że ostateczna prawda jest dla nas niedostępna i pozostanie poza naszym zrozumieniem, przynajmniej z obecnej perspektywy ziemskiego życia.

Ze względu na stale towarzyszącą nam niewiadomą, co do spraw zasadniczych, wszystko, co nas otacza jest lokalne, warunkowe i niepełne. Oznacza to, że nawet coś najtrwalszego, według naszych zwykłych doświadczeń, ma prawo (choć nie musi) okazać się zawodnym, a coś, czego zupełnie nie podejrzewamy, może (choć nie musi) okazać się kluczowo istotne. Nieznajomość podwalin rzeczywistości pociąga za sobą właśnie takie logiczne konsekwencje. Powinniśmy wobec tego być wiecznie gotowi na najgłębsze przeobrażenia, które mogą nadejść lada chwila i obrócić w pusty śmiech wszelkie nasze przedsięwzięcia.

Bez względu na to, czy widzimy świat bardzo wycinkowo czy panoramicznie, z reguły zapominamy, że tak czy inaczej mamy do czynienia ze skrawkiem i uznajemy świat w naszym zasięgu za całość. Jest to oczywiście błędem, który należy korygować świadomością, że wielka niewiadoma jest wiecznie obecnym elementem rzeczywistości.  Znany nam świat ginie gdzieś w oddali, a dalej rozpościera się świat nieznany. Całość to stosunek tych dwóch światów. Ostateczna rzeczywistość wyraża się proporcją tego, co znane do tego, co nieznane. Ze względów oczywistych, ta proporcja nie może być ustalona. Można sobie wyobrazić, że znany świat to bańka mydlana o pewnym rozmiarze, zawieszona wewnątrz nieznanego nam świata. Gdy empirycznie zdobywamy nową wiedzę, bańka się powiększa i jednocześnie powiększa się jej powierzchnia, czyli granica z wielką niewiadomą. Wraz z przyrostem naszej wiedzy, wielka niewiadoma coraz bardziej odsłania przed nami swój ogrom. Cały czas pozostaje w stałym stosunku do osiągniętej już wiedzy, czyli stanowi constans (konstantę). Bez względu na to jak bardzo zaawansowana okaże się nasza wiedza, nigdy nie da się ustalić czy znany świat stanowi być może 99% całości, czy też zaledwie 1%. Porównania do wielkiej niewiadomej są jak porównania do nieskończoności lub dzielenie przez zero. Nic z nich nie wynika.

Naukowe opisy otaczającej nas rzeczywistości, oparte na badaniach dostępnych jej fragmentów, wiecznie ulegają zmianom i modyfikacjom. Trzeba je stale uaktualniać, rewidować, a czasem nawet całkowicie odrzucać i zastępować nowymi tezami. Wszystko zależy od aktualnego stanu naszej empirycznej wiedzy. Nauka nijak nie odnosi się do aspektów rzeczywistości, które nie są w zasięgu naszego wglądu. Dlatego nauka to metoda, a nie światopogląd. Rezultat kultu nauki jest taki, że nabywamy fragmentaryczny światopogląd, domyślnie negujący ogromne połacie rzeczywistości, bez względu na to, że mogą one w zasadniczy sposób rzutować na nasz byt - czy to lokalnie i czasowo, czy też w kategoriach uniwersalnych.

Bez względu na to jak dalece uda nam się poznać świat empirycznie, nigdy w pełni nie odkryjemy, jakie są szersze realia, które poprzedzają i warunkują świat dostępny naszemu poznaniu. Nauka, w najlepszym razie, opisuje fragment rzeczywistości bez osadzenia go w nadającym mu sens kontekście. Jej autorytet zdaje się jednak sugerować, że kontekst jest nieważny, a zawężanie pola zainteresowania to cnota. Domyślny przekaz jest taki: nie interesuj się całością, ale skup na konkrecie. Nie chodzi tu o zrozumienie czegokolwiek, lecz o skuteczną manipulację środowiskiem. Mając takie podejście, można się stać dobrym fachowcem-specjalistą, zdolnym do wykonywania określonej czynności. Nie zaowocuje to jednak wszechstronną wiedzą, ani w sensie ogólnym, ani też, co do własnego znaczenia w tym najszerszym z kontekstów. Do tego potrzeba filozofii. Rzeczywistość dostępna przez pryzmat nauki jest fragmentaryczna i warunkowa. W zależności od tego, co kryje się w nieznanej nam części rzeczywistości, radykalnie rozbieżne postawy mogą okazać się uzasadnione.

Ïîäïèñü:  

 

Nie wiedząc jednak, co ostatecznie przeważy, jesteśmy wiecznie bez jakichkolwiek obiektywnych przesłanek, aby racjonalnie przyjąć taką czy inną strategię przetrwania. Czas przyznać, że ostatecznie nie posiadamy żadnych obiektywnych narzędzi poznawczych. Pierwotne warunki, dzięki którym istnieć mogą protony, elektrony i fotony, determinują właściwości wszelkich drugorzędnych, bardziej złożonych struktur. Jeżeli na szczeblu tych wstępnych warunków miałoby dojść do jakichś gruntownych zmian, wówczas cały znany nam świat doznałby dogłębnych przeobrażeń na wszystkich dających się zaobserwować szczeblach organizacji. Jak stabilne są te podstawowe mikro warunki? Bez względu na to jak wiele wiemy o świecie, nie znamy tego, co istnieje poniżej elementarnych cząstek, które obecnie definiujemy jako te najbardziej podstawowe. Podobnie jest na szczeblu makro. Czyż możemy być czegokolwiek pewni, nie znając najszerszego środowiska, w którym zawieszony jest nasz znany wszechświat? Nie wiemy, co jest ponad najszerszym kontekstem obecnie postulowanym jako wszechobejmujący czy to przez rygorystyczne dociekania wybitnych naukowców czy też przez nieskrępowaną wyobraźnię popularnych wizjonerów. Jakieś fundamentalne zmiany tam, z pewnością odbiłyby się głośnym echem w naszym świecie. Choć z definicji nie możemy powiedzieć nic pewnego o tym, co jest poza granicą wiedzy, można pokusić się o przypuszczenie, że raczej nie będzie wielkich przemian ani na mikro, ani na makro szczeblu organizacji wszechświata. Atomy, a tym bardziej ich części składowe wykazują daleko posuniętą stabilność, zaś kwazary, galaktyki oraz ewentualne inne, zewnętrzne im struktury podlegają zmianom w skali czasowej tak przeogromnej, że praktycznie możemy uznać je za niezmienne. Ciekawe więc, że szybkie przeobrażenia i zmiany typują właśnie nasze ludzkie, ziemskie środowisko, zawieszone pomiędzy mikro i makro skrajnościami. Tak czy inaczej, obydwa progi zawsze są z nami jako absolutne granice naszej wiedzy.

 

Oto istotne pytanie: w jakim stopniu bezpośrednio nas otaczająca warstwa rzeczywistości mówi nam cokolwiek o ostatecznych cechach rzeczywistości, rozumianej jako całość? Czy i jak dalece mała próbka wszechświata, która jest nam dostępna, uzasadnia wyciąganie wniosków na temat jego fundamentalnych własności? Są to pytania o tyle istotne, że napędem wszelkich naszych poczynań jest powszechne dążenie do przetrwania naszej ludzkiej świadomości w sposób jak najbardziej trwały, czyli w najlepszym wypadku, wiecznie. To zaś wymaga odnalezienia najwłaściwszej strategii przetrwania. Aby taką odnaleźć, należy wyodrębnić to, co we Wszechświecie najbardziej stabilne i niezmienne, czyli ustosunkować się do rzeczywistości ostatecznej. Niestety, jak na ironię, najtrwalszą cechą świata zewnętrznego okazuje się właśnie jego niepoznawalność. Ïîäïèñü:  

 

"Dla człowieka nie ma spoczynku i nie ma kresu. Musi on iść dalej, od podboju do podboju tej malej planety Ziemi, jej horyzontów i obrotów i wszystkich praw umysłu i materii, które go wiążą. Potem planet wokół. I na koniec wskroś ogromu przestworzy – ku gwiazdom. Kiedy zaś posiądzie wszystkie już głębie przestrzeni i wszystkie tajemnice czasu – będzie to nadal początek tylko.”[3]

 

Będąc małymi dziećmi, niewinnie poznajemy świat. Uczymy się pierwszych kroków, pierwszych słów. Dojrzewając, wkraczamy w kolejne etapy swego życia. Stopniowo otwiera się przed nami rzeczywistość nauki i wiedzy. Wielu z pewnym przerażeniem siedziało w szkolnej ławce, przytłoczonym nowymi wiadomościami i czarnymi myślami, że tego kompletnie nie da się zrozumieć. Wreszcie jednak chyba każdy dochodzi do takiego momentu, w którym ośmielony poznaniem czuje, iż wszystko znajduje się w zasięgu ręki człowieka. Jest się w stanie zrobić i osiągnąć cokolwiek. Nie ma żadnej granicy oprócz chęci, wytrwałości, umiejętności, no i może czasu. Wystarczy się tylko postarać. Przypominam sobie swoje początki zamiłowania astronomią. Od przerażenia ogromem kosmosu do uniesienia, że przecież wszystko jest jednak zrozumiałe, do pojęcia. Gwiazdy, planety, galaktyki nie mają dla nas tajemnic.

A może jednak człowiekowi nie jest dane poznanie wszystkiego? Nad tym właśnie problemem zastanawia się w swojej najnowszej książce John D. Barrow. Po doskonałych "Pi razy drzwi", "Teoriach Wszystkiego" oraz "Początku Wszechświata" ten brytyjski fizyk i kosmolog postanowił zabrać nas w podróż do granic ludzkich możliwości. Wycieczkę odkrywczą i ciekawą. Przebywszy niezbadane zakątki krain filozofii, matematyki, fizyki oraz astronomii, ostatecznie pozostajemy z nowym spojrzeniem na naukę - głębszym i dojrzalszym. Autor przekonuje nas, że przed człowiekiem stoi niezwykle piękna i złożona przyroda, której nigdy nie poznamy do końca. I chyba właśnie w tym tkwi jej urok, a co za tym idzie uroda całej nauki i myśli ludzkiej. Nie każdemu musi się podobać pomysł istnienia rzeczy niemożliwych (wielu matematyków odczuło pewien zawód), ukazujących niedostatki intelektu, co przekłada się na to, że nie warto do czegokolwiek dążyć, skoro i tak nigdy nie osiągniemy upragnionej granicy. "Kres możliwości" ma nam pokazać, iż fakt ten mobilizuje do wysiłku, prób jak najbliższego zbliżenia się do problemu, co często owocuje większymi korzyściami, gdyż rozbudza w nas zapał i pożądanie wiedzy. Twórca, rozważając twierdzenie Gödla o niezupełności, stara się skonfrontować zdania naukowców myślących podobnie do niego, z ludźmi podchodzącymi do tematu negatywnie. Skutkuje to konkluzją, że niemożność dotarcia do kresu niekoniecznie jest winą ograniczeń ludzkiego rozumu.

Ïîäïèñü:  

 

Twórca przytacza liczne paradoksy znane z historii, które mimo swojej pozornej niezgodności z logiką ostatecznie wpłynęły na poszerzenie ludzkich horyzontów. Achilles goniący żółwia nie przyczynił się do zastoju, wręcz przeciwnie - rozwinął dziedzinę ciągów i granic. Podobnie było w filozofii i innych domenach. Być może nigdy nie poznamy początku wszechświata, na zawsze pozostanie on dla nas zagadką, ale właśnie dzięki temu, że istnieje przed nami pewien nieosiągalny punkt, żądający przekroczenia za wszelką cenę, otwarło się przed nami bogactwo nowych hipotez. Od unifikacji oddziaływań po pianę kwantową. Wątpliwym jest, iż zdobędziemy upragnioną przez nas wiedzę o tej pierwszej chwili, lecz będziemy mogli poszczycić się grawitacją kwantową, teorią strun i innymi pięknymi teoriami, jakie dzięki temu stworzymy i które w ostatecznym rozrachunku będą dla nas o wiele cenniejsze. Upór i celowość charakteryzujące naszą cywilizację nigdy nie wygasną, bo gdybyśmy uzyskali już pełnię poznania, cóż by nam pozostało? Autor cały czas stara się zwrócić nam na to uwagę.

 

W książce rozważa się wiele koncepcji i głęboko je analizuje. Możliwe, że ludzkość jest w stanie posiąść całą wiedzę, ale napotka na drodze wiele poważnych przeszkód, których nie będzie można przekroczyć. Nauka już stała się zbyt drogą dziedziną i w przyszłości to pieniądze oraz zasoby mogą stanąć okoniem. Barrow uwypukla również inną bardzo istotną rzecz. Jeśli poprawne są tak pieczołowicie dopracowywane teorie początku wszechświata, to jesteśmy poważnie ograniczeni z zewnątrz.

Po przeczytaniu "Kresu możliwości" stajemy się bogatsi o nowe spojrzenie. Może jesteśmy w stanie pojąć wszystko, a ludzkiej fascynacji naturą i chęcią wydarcia jej wszystkich tajemnic nic nie stanie na drodze. A może tylko marnymi pyłkami, które przypadkowo zastanawiają się nad otaczającą je rzeczywistością i nigdy nie odkryjemy najgłębszych sekretów. Tak naprawdę tylko czas pokaże wyższość którejś z tych możliwości. Już teraz, dzięki fascynującej podróży, w którą zabrał nas autor, możemy spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy - że to nawet lepiej, iż przed nami jest tyle granic. Ïîäïèñü:  

 

„Nie wiem, co świat myśli o mnie, lecz sam sobie wydaję się jedynie małym chłopcem bawiącym się na brzegu morza i biegającym to tu, to tam, w poszukiwaniu co gładszych kamyków i ładniejszych muszelek, podczas gdy wielki ocean prawdy leży całkowicie nie odkryty przede mną” – tak pod koniec swego życia podsumował swe genialne odkrycia znakomity fizyk Izaak Newton. A wielki matematyk i astronom Pierre de Laplace stwierdził: „To, co wiemy, jest bardzo małe; to, czego nie wiemy, jest ogromne”. Dziś, po kilkuset latach wypełnionych tysiącami wspaniałych odkryć naukowych, słowa te są tak samo aktualne, jak niegdyś.

 

Setki lat rozwoju nauki przyniosły ogromny postęp cywilizacji. Odkryliśmy dziesiątki i setki praw rządzących otaczającym nas światem. Siłą rozumu sięgnęliśmy do gwiazd odległych o miliardy miliardów kilometrów, nauczyliśmy się poznawać przeszłość sprzed milionów lat oraz badać najdrobniejsze okruchy mikroświata. A równocześnie powiększa się stale obszar naszej niewiedzy.

Nauka rozwija się przeważnie skokami. W niektórych okresach żmudnie i pomału gromadzone fakty nie przynosiły właściwie żadnych konkretnych efektów, nie udawało się znaleźć między tymi faktami żadnego związku. Później, za sprawą utalentowanych jednostek powstawały kolejne teorie wyzwalające całkiem nowe, ogromne dziedziny poznania. Tak było w przypadku teorii fal elektromagnetycznych, teorii względności, odkrycia chromosomów, szyfru życia i wielu, wielu innych.

„Świat nie ma już dla nas żadnych tajemnic” – twierdził pod koniec zeszłego stulecia chemik francuski Marcelin Pierre Berthelot. Również niektórzy fizycy uważali swą dziedzinę wiedzy za zamkniętą, gdyż „nic nie zostało już do odkrycia”. A wkrótce ich koledzy dokonali odkryć, które fizykę, chemię i biologię pchnęły na zupełnie nowe tory i wszystko zaczęło się od nowa. Dziś wiemy, że granica poznania nie istnieje. Z każdym odkryciem przybywa coraz więcej zagadek i świat wypełniony jest po brzegi tajemnicami. Tylko ludzie zadufani i niemądrzy mogą sądzić, że poznali całą prawdę.

Postęp cywilizacyjny osiągnięty w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat skłonił ludzi do swego rodzaju mistycznej wiary w siłę nauki. Uważamy na ogół, że nauka wszystko wie i wszystko potrafi jednoznacznie rozstrzygnąć. Wierzymy, że dokładne pomiary i odpowiednio sformułowane prawa doprowadzą do powszechnego szczęścia ludzkości, objawiającego się w nowych wytworach elektroniki, czy innych dziedzin przemysłu. Ostatecznie zaś badania naukowe doprowadzą do całkowitego poznania rzeczywistości, co od wieków było marzeniem ludzkości. Ta wiara jest częściowo uzasadniona – wszak przyrost ludzkiej wiedzy jest coraz szybszy, zaś techniczne owoce tego przyrostu coraz bardziej niezwykłe. Nauka zmienia bieg cywilizacji, ale nigdy nie dotrze do granic poznania.[4]

„Jedyną niezaprzeczalną prawdą naukową, co do której mam całkowitą pewność – pisze współczesny biolog amerykański Lewis Thomas – jest prawda o naszej głębokiej niewiedzy na temat przyrody”. Życie pokazało, że im wnikliwsze i głębsze jest poznanie naukowe, tym szersze stają się granice nieznanego. Dlatego właśnie wiedza o czymkolwiek nigdy nie jest skończona ani zamknięta. Proces poznania trwa nieustannie, póki istnieje ludzkość, a zgromadzona już wiedza nieustannie poddawana jest krytyce i weryfikowana w świetle nowych faktów. W niejednej jeszcze dziedzinie wiedzy uczeni poruszają się niczym ślepcy w zetknięciu ze słoniem ze znanej historyjki Johna Saxa. Opowiada ona, jak kilku ślepców otoczyło słonia i próbowało go opisać. Pierwszy, zderzywszy się ze zwierzęciem powiedział, iż jest ono twardym murem. Drugi złapał za kieł wołając, że trzyma w ręku oszczep. Trzeci dotykając trąby stwierdził, że ma przed sobą węża. Czwartemu noga słonia jawiła się jako drzewo. Piąty był blisko ruszających się uszu i sądził, że słoń jest wachlarzem. Szósty chwycił słonia za ogon i stwierdził, że to lina...

Rozwój nauki napotyka na szereg barier technicznych. Niektóre badania wymagają budowy ogromnych, skomplikowanych instrumentów (duży akcelerator buduje się kilka lat), czasu (na przykład przy doświadczeniach biologicznych), zupełnie nowych rozwiązań technicznych (na przykład instalacji teleskopów astronomicznych poza Ziemią). Nowe zagadnienia wymagają też nowego podejścia metodologicznego. Szansa uzyskania pewnych odpowiedzi zależy od umiejętności stawiania pytań. Jednak po to, by postawić sensowne pytanie, trzeba już posiadać odpowiednią wiedzę. Równocześnie każdy niemal rozwiązany problem, każda rozwiązana zagadka przynosi z reguły całe serie nowych pytań, nowych tematów czekających na swoich odkrywców. Ta uświadomiona niewiedza jest siłą sprawczą rozwoju nauki.

Przed kilku laty ukazała się w Wielkiej Brytanii fascynująca książka złożona z samych tylko pytań. W tej „Encyklopedii niewiedzy” 58 wybitnych uczonych sformułowało problemy, które według rozeznania współczesnej nauki wydają się najważniejsze. Pytań tych jest bardzo dużo i obejmują one wszystkie dziedziny nauk przyrodniczych.

Szukamy więc odpowiedzi na pytania: jak powstał i rozwijał się Wszechświat, jakie miała własności materia pierwotna, z której Wszechświat powstał, nie wiemy jak tworzą się galaktyki, czym naprawdę są kwazary, pulsary i czarne dziury, jaka jest wewnętrzna struktura Słońca i dlaczego na jego powierzchni pojawiają się plamy. Chcielibyśmy się dowiedzieć, jak powstał Układ Słoneczny, z czego uformował się Księżyc, skąd biorą się komety oraz skąd dociera do nas promieniowanie kosmiczne.
Fizycy szukają teorii wyjaśniającej mnogość i zachowanie się cząsteczek elementarnych, chcą wiedzieć, skąd bierze się symetria w przyrodzie i czy istnieją fale grawitacyjne, czym jest w istocie magnetyzm, gdzie szukać antymaterii i tak dalej. Biolodzy pytają, skąd wzięło się życie na Ziemi, na czym polega starzenie się organizmów, czym jest pamięć i gdzie jest ona przechowywana, co to jest świadomość i sen, dlaczego wyginęły niektóre gatunki i jaki przebieg miała ewolucja świata żywego.

Podobne pytania stawiają geofizycy, chemicy, geologowie i przedstawiciele innych nauk. Pytań jest mnóstwo, a na większość z nich nasze pokolenie nie otrzyma odpowiedzi. Istotne jest jednak, że po tysiącach lat wysiłków potrafimy niejasne poczucie tajemnicy zamienić na konkretne pytanie. W tym właśnie tkwi wielka siła współczesnej nauki.

Postęp nauki oznacza przede wszystkim ciągły wzrost obszaru naszej niewiedzy. Obszaru, którego krańców nie ma i którego nie możemy sobie nawet wyobrazić. Część tego obszaru przenika do naszej świadomości w postaci niewytłumaczalnych zjawisk, faktów, hipotez, poglądów. Każda niemal dziedzina wiedzy (szczególnie przyrodnicza) ma takie zagadnienia i tematy, które znajdują się na granicy (lub poza nią) jej możliwości. Ta granica nauki i fantazji stale się przesuwa. Mają takie graniczne tematy historycy i biolodzy, fizycy i astronomowie, geofizycy i paleontolodzy. Ten obszar graniczny stanowi jakże często pożywkę dla różnego rodzaju działalności paranaukowej. Niektóre pytania stawiane przez uczonych biorą na warsztat różnego autoramentu szalbierze, którzy używając pseudonaukowego języka usiłują przekonać swoich słuchaczy o wyższości wirującego wahadełka nad lekarskimi metodami diagnostycznymi, piszą bezsensowne rozprawy na temat zielonych ludzików i ingerencji pozaziemskich cywilizacji w nasze życie, układają horoskopy i żerują na naiwności ich zwolenników.

Oczywiście, istnieją rzeczy i zjawiska, których nie tylko nie można zobaczyć, dotknąć, ani powąchać, ale nawet nie można ich sobie wyobrazić. W każdej chwili może zostać odkryte kolejne zjawisko „niemożliwe”. Takie właśnie zjawiska są zawsze potężnym impulsem rozwoju nauki. Równocześnie jednak nauka musi bronić się przed amatorami, przed zalewem cudów i chaosem. Takie problemy, jak zagadka Atlantydy, UFO, trójkąta bermudzkiego, bioenergii i parapsychologii, „życia po życiu”, telepatii, czy czucia roślin, wymagają spokojnych badań i ciszy laboratoriów, a nie hałaśliwych popisów szalbierzy. Granice ludzkiego poznania stale się przesuwają, ale nigdy nie obejmą całego obszaru niewiedzy. Proces poznawania jest bowiem procesem ciągłym, nigdy się nie kończącym. Siła ludzkiego rozumu likwiduje coraz to nowe białe plamy na obszarze nauki. Ale obszar pogranicza nauki i fantazji utrzymuje się, a nawet powiększa. Niektórzy uczeni sądzą wręcz, że obserwacje, które prowadzimy, nie tworzą rzeczywistego świata, ale jedynie dają nam wiadomość z innego świata, który leży poza naszymi obserwacjami i który jest od nich niezależny. Odkrycie nowych kanałów informacyjnych może odsłonić przed nami w ogóle inny świat i inne wymiary rzeczywistości, dla której trzeba będzie pisać nową encyklopedię niewiedzy...

„Filozofia dąży do wyrażania całości świata”[5]. Na to stwierdzenie, zaczerpnięte z jednej z historii filozofii, jaką daje nam współczesny namysł nad dotychczasowymi problemami filozofii, można tu i ówdzie natrafić. Wyłania się ono z różnych dyskusji i sporów dotyczących tego, czym jest a czym nie jest filozofia. Przybiera różne formy i towarzyszy wielu rozważaniom. Jest obok problematyczności i niejednoznaczności filozofii elementem stałym. Każdy namysł opatrzony mianem filozoficznego chce dotrzeć do całości i to dążenie do ogarnięcia wszystkiego staje się rysem charakterystycznym, ale nie raz prowadzi w trudne rejony porażki. Dzieje się tak, dlatego, że jak zauważa Dariusz Kubok „Pytanie o filozofię jest niezbywalne, ale jednoznaczna odpowiedź na nie – niemożliwa”[6].

Pojawiają się głosy, że nie tylko jednoznaczna odpowiedź na tak postawione pytanie jest niemożliwa, ale także takie głosy, które powiedzą, że sama filozofia jest niemożliwa. Andrzej J. Noras pisze o tym, że wniosek z sytuacji, w jakiej znajduje się filozofia mógłby brzmieć „[…] zatem filozofowanie jest niemożliwe”[7]. Jak się jednak okazuje w dalszej części ich tekstów, nie jest to teza ograniczająca filozofię, a stanowi jedynie punkt wyjścia. Zabieg taki, będący równocześnie przeciwwagą do twierdzeń o końcu filozofii oraz jej dekonstrukcji, otwiera zarazem dyskusje o tym, jak inaczej można rozumieć filozofię w dzisiejszej sytuacji.

Problem końca filozofii wyłonił się właśnie ze wspomnianego Sensu Całości. Postulat ten bowiem przyczyniał się do tworzenia systemów, które niejednokrotnie ujawniają istotne problemy filozofii, ale jednocześnie pokazują to, co podkreśla Siemek, że nie jest możliwa Absolutna Filozofia, gdyż Sens Całości jest postulatem, ale niemożliwym do zrealizowania. Stanowisko to współgra z analizami Nicolaia Hartmanna, który myśleniu systemowemu przeciwstawia myślenie systematyczne i to drugie myślenie uznaje za skuteczniejszy sposób omawiania problemów filozoficznych[8].

Ïîäïèñü:  

 

Kiedy mowa o systemie i całości filozofii, trzeba uświadomić sobie jedną rzecz zadając pytanie, dlaczego w ogóle myślenie filozoficzne dąży do całości i dlaczego chce ją osiągnąć poprzez systemy. Na odpowiedź naprowadza Jaspers w swoim Wprowadzeniu do filozofii. Pisze on, że „ Greckie słowo »filozof« (philosophos) powstało w opozycji do terminu sophos i oznacza tego, kto kocha poznanie (istotę) w odróżnieniu od tego, kto posiadł rezultaty poznania i nazywa siebie wiedzącym.

 

To znaczenie zachowało się do dziś: szukanie, a nie posiadanie prawdy stanowi istotę filozofii, jakże często zdradzaną na rzecz dogmatyzmu, czyli wiedzy wypowiedzianej w twierdzeniach, ostatecznej i zupełnej, mogącej być przedmiotem nauczania. Filozofia oznacza bycie w drodze. Jej pytania są istotniejsze od odpowiedzi, a każda odpowiedź przemienia się w nowe pytanie”[9].

Ïîäïèñü:  

 

Jaspers[10] posłużył się słowem, o którym w filozofii rzadko się wspomina. Pisze on o wiedzącym, który posiadł już to, do czego dąży filozof. I być może właśnie w tym miejscu należy się zastanowić nad tym, czy droga dogmatyka nie jest pójściem na skróty, by dotrzeć tam, gdzie jest wiedzący. By zobrazować to, o czym się tutaj mówi, można podać przykład z literatury. Takie osoby przedstawił w swojej sadze Sapkowski. Jeżeli wziąć pod uwagę zamiłowanie pisarza do szczegółów w odmalowywaniu swoich postaci, to o wiedzących dowiadujemy się tak naprawdę bardzo niewiele. I ta szczątkowość informacji o nich już wiele mówi. Zamieszkują niedostępne rejony dla zwykłego śmiertelnika, rzadko pokazują swoje oblicza światu i strzegą zdobytej wiedzy najczęściej w osamotnieniu. Świat usytuowany bliżej filozofii zna inną postać. Jest to mianowicie mistyk. Filozof jednak nie jest wiedzącym, nie jest mistykiem. Filozof, jak zauważa Jaspers, jest w drodze i najczęściej on sam nie wie, na jakiej jest drodze, dokąd go ta droga prowadzi. Dla jednych być może kończy się tam, gdzie niedostępne twierdze wiedzących, dla innych może nigdy się nie kończy. Są także tacy, którzy wybierają drogę dogmatu idąc nieco inna ścieżką niż wiedzący, ale idąc z myślą o tym, czego dokonał ów ideał. Ujawnia się tutaj pokusa osiągnięcia pewnego ideału, o którym zakłada się, że musi on dysponować jakąś wiedzą, a może i wspomnianą wiedzą absolutną, filozofią rozumianą jako całość, która nie pozostawia miejsca na dalsze pytania. Chcąc się tą wiedzą legitymizować układa się system. Ale filozof nie jest ani wiedzącym, ani tym bardziej dogmatykiem. On nie wie w taki sposób jak mistyk, nie ma pewności jak dogmatyk. Szuka będąc na jakimś tropie, a każdy trop zamienia na inny. By jednak nie pogubić się w tych tropach potrzebuje jakiegoś sposobu, który pozwoli mu iść dalej nie rezygnując z ważnych śladów. Inaczej mówiąc, potrzebuje metody w szukaniu prawdy. Ale prawdy szuka nie dlatego, aby ją posiąść i utrwalić w twierdzeniach układających się w zamknięty system, któremu prawda się wymyka. W tym kontekście zwracają uwaga na się liczne imaginują o prawdzie w europejskim filozoficzny-teologycznym obszarze, na co zwracał uwaga prof. W.N. Wandyszew[11]. Wniosek ten niejako wymyka się systemom, które swoją siłę w znacznej mierze poświęcają spójności, co od początku zmusza je do pominięcia lub zrezygnowania z niektórych problemów filozoficznych. Ale niemożność złożenia problemów filozoficznych w system nie przekreśla istnienia filozofii, a jedynie otwiera jedną z jej dyskusji, która, aby mogła tworzyć dyskurs, potrzebuje znowu własnej metody.

 

Krytyka nie tylko nie jest przedfilozoficznym zabiegiem, lecz także, zdaniem Kanta, jest właściwa filozofii, chociaż ma przygotowywać, lecz nie do filozofowania, którego jest częścią, lecz do metafizyki. „(…) krytyka rozumu odważającego się [latać] na własnych skrzydłach, która wyprzedza [metafizykę] w sposób przygotowawczy (propedeutyczny), stanowią właściwie same to, co możemy nazywać filozofią w rozumieniu właściwym”[12]. Krytyka tak jak rozumiał ją Kant ma kilka właściwości, stąd być może rodzi się trudność w jej jednoznacznym odczytaniu. Obok tych trudności stoi jedno z jej zadań. Ma ona zbadać możliwości i wytyczyć granice ludzkiego rozumu. Dbając by niczego nie pominąć nakreśla zadanie, jakie stoi przed filozofią: wytyczyć granice własnemu poznaniu. Krytyka jest narzędziem, które umożliwia mówienie o bardzo starej idei jaka pojawiła się wraz ze wspomnianym już Sokratesowym «Wiem, że nic nie wiem». Okazuje się bowiem, że wraz z badaniami Kanta można dokładniej przyjrzeć się tej starożytnej myśli i pokazać ją w świetle badań nad rozumem ludzkim.

Ðåöåíçåíò – ïðîô. Ñëîìñüêèé Â.Ñ. (Âàðøàâà)


 

[1] Tomasz z Akwenu, Suma teologiczna ( I, q.76,a. 1).

[2] B. L. Whorf, Język, myśl i rzeczywistość, przeł. T. Hołówka, Warszawa 1982, s. 35.

[3] N. Hartmann: Systematyczne przedstawienie własnej filozofii ,Warszawa 1987.

[4] Szerzej na temat relacji między nauką i etyką oraz ich wpływem na rozwój cywilizacyjny zob. J. Zubelewicz, Czynniki rozkładowe w cywilizacji i etyce Zachodu a edukacja, w: W. Sawczuk (red.), Po co etyka pedagogom? Toruń 2007, s. 163-169.

[5] E. von Aster, Historia filozofii, tłum. J. Szewczyk, Warszawa 1969, s. 69.

[6] D. Kubok, Pytanie o filozofię, w: Myśl systematyczna i historyczna w badaniach filozoficznych, red. J. Bańka, Katowice 1995, s. 59-60; Słomski W., Filozofia – sztuka myślenia, Warszawa 2001; Słomski W., In a search for quantum theory of mind, London 2004

[7] A. J. Nora, Co to znaczy „być krytycznym”?, w: Prawda a metoda, red. J. Jaskółka, A. Olejarczyk, Wrocław 2003, s. 321.

[8] Por. A. J. Nora, Kilka uwag o metodzie filozofii Nicolaia Hartmanna, w: W stronę filozoficznego doświadczenia, red. H. Mikołajczyk, Częstochowa 1996, s. 103.

[9] K. Jaspers, Wprowadzenie do filozofii, tłum. A. Wołkowicz, Wrocław 1998, s. 8.

[10] N. Hartmann, Wprowadzenie do filozofii, tłum. A. J. Nora, Warszawa 2002, s. 9.

[11] Âàíäûøåâ Â.Í. Ecce Homo èëè Âçãëÿä â Èçâåäàííîå. Ê âîïðîñó î íàó÷íîì, âíåíàó÷íîì è òåîëîãè÷åñêîì âèäåíèè èñòèíû. – Äðîãîáè÷: Âèì³ð, 2006. – 56 ñ.

[12] I. Kant, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Kęty 2001, s. 618.